NIe potrafię....
Nie potrafię kochać.......chociaż tak bardzo chcę.....ale nie potrafię......
Za mądra dla głupich a dla mądrych zbyt głupia Zbyt czysta dla brudnych a dla czystych za brudna Zbyt szczecińska dla warszawy a dla szczecina zbyt warszawska Spróbuj się domyślić gdzie to mam, gdzie....
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 |
02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 |
09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 |
16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 |
23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 |
30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
Nie potrafię kochać.......chociaż tak bardzo chcę.....ale nie potrafię......
Brakuje mi szczęścia.....
Brakuje mi miłości i wiecznego oddania.....
Brakuje mi radosnych, beztroskich chwil...
Brakuje mi muzyki zamieniającej się w ciszę......
Brakuje mi ochoty by tu dłużej trwać....
Tak strasznie brakuje mi Ciebie.....
Lecz najbardziej brakuje mi odwagi by raz definitywnie ze sobą skończyć........
Niemozliwe to tylko wielkie slowo rzucone na wiatr przez maluczkich, ktorzy godza sie z naturalna koleja rzeczy, zamiast wykrzesac sily, by ja zmienic.
Niemozliwe to nie fakt. To jedynie opinia.
Niemozliwe to nie deklaracja. To wyzwanie.
Niemozliwe to potencjal mozliwosci.
Niemozliwe jest Chwilowe
EVERYTHING IS POSSIBLE......\pawel...\thnx
My life isn't real life....I'm only my shadow.......its impossible to understand......my world...my poison....
Zależy mi na innych ludziach, tylko nie potrafię racjonalnie określić kot jest mi przyjacielem a kto wrogiem. POza tym mam silne zaburzenia pamięci i nie wiem dlaczego niektórzy nagle przestają się od mnie odzywać....Sama dla siebie jestem zagadką, nawet nie jestem pewna tego czy tej nocy po prostu się nie powieszę.......
Jejuuuuuu......a zreszta po co ten pospiech??
napisalam sobie noteczke i mi sie skasowala...eh..nie mam sily...czlowiek cale zycie sie gdzies spieszy..
biegnie po wyznaczonej przez Boga drodze, zamiast przystanac na chwileczke i dostrzec to co ma...kazdy ciagle chce wiecej..nei widzi tego, ze tuz obok ktos moze strasznie cierpiec...ktos sie zmienia...trzaba mu pomoc..ale nie!!
my tego nie potrafimy dotrzec...wszystko, chcemy osiagnac jak najszybciej...a nie zawsze tak jest dobrze...
przez pospiech tracimy znaczna czesc swojego zycie...gubimy po drodze mnostwo drobnostek...pelno malutkich szczesc - chwilek,
ktore przezylibysmy z usmiechem na ustach....postanowilam troche zwolnic..dalej chce osiagnac to, co postanowilam...
ale wiem, ze to nie zalezy tylko ode mnie...to zalezy tesh od tej drugiej osoby...kto wie,moze mi sie uda..
ale na to potrzeba czasu...tu na pewno nie przydadza sie moje humorki...zmieniam sie jak w kalejdoskopie....
ale po co...po co biec wciaz przez zycie..mija rok za rokiem..wszystko jest inaczej niz bysmy chcieli...ciagle cos nie tak..
a przeciez mamy tak wiele..trzeba tylko umiec to dostrzec..zobaczyc wszystko cow piekne wokol nas..
trzeba w koncu zaczac zyc!!!!!
A co do koziej inteligencji. Wróciłąm z bieszczad. mieszkałam na wsi, totalne odludzie....a w podwórzu gospodarz, pies i koza....piesio kochany ale całymi dniami przepadał w pola w kozunia stała i stała i stała obok naszego domku:)
Karmiłam ją chlebkiem, gałązkami czarnej porzeczki, agrestem, mleczem, nawet żółtym serem....ale mądra brała tylko ode mnie-na całą resztę prychała:) kochane zwierzątko...
Dobrze mi ten wyjazd zrobił, oj dobrze...aż mi sie chce śpiewać...
"Dym z jałowca łży wyciska, noc się coraz wyzej wznosi
strumien srebrną falą blyska, jakis glos w lesnej ciszy prosi, ciszy prosi....
Żeby była taka noc kiedy mysli mkną do Boga
zeby byly takie dni, gdy sie przy nim ciągle jest
Zeby byl przy tobie ktos, kogo nie zniechęci droga
Abys plecak swoich win stromą scieżką umiał nieść"
Pozdroofkaaa ;)
To już jest koniec...
W nocy nie spałam bardzo długo. A gdy już udało mi się zasnąć, bardzo szybko się obudziłam dręczona koszmarem. Widzialam siebie w mrocznym pokoju, leżącą na łożku. Widziałam jak wstaję i biorę do ręki noż. Wbijam go sobie w brzuch. Czuję jak zimne ostrze powoduje we mnie przeszywający ból. Widziałam krew. na moich dłoniach...wszędzie... Ten sen uswiadomil mi coś bardzo waznego. Nie bede sie teraz na ten temat rozwodzić
. Musze sobie ułożyć wszystko do nowa. I musze sobie poradzic z problemami (ktora, dla niektorych sa blahostka, chociaz nigdy nie mieli stycznosci z taka tragedia...) i z sama soba. Pare osob mi kriw napsulo (ze tez im sie chcialo wysilac...), pare osob było ze mna zawsze gdy ich naprawde potrzebowalam...(nie bede wymieniac... ale te osoby mam nadzieje wiedza ze to o nie chodzi). Ale tylko jedna osoba, ta najbardziej mi bliska uswiadomila mi cos naprawde waznego.
"To juz jest koniec, nie ma juz nic...
Jestesmy wolni... mozemy isc..."
Dlatego ja sobie juz ide...
... Dobranoc... światlo gaśnie... slychać trzask zamykanych na klucz drzwi... czy ktos zaplacze... zateskni...
"Pusty dom, bo echa nie liczę..." Juz nie wiem ktory to dzień bez Ciebie. Przestałam liczyć... Samotność mnie przytłacza... nienawidze jej... Tesknie... do Ciebie ... Nic nie robie... siedze w domu i sie kisze. Na niczym nie moge sie skupic, bo tesknie. Słucham Metallicy... i jeszcze bardziej tęsknię... w końcu to dzięki Tobie ich pokochałam... Czekam i czekam... szkoda... . Coz... jakos nie mam veny na ta notke. Chcialam napisac cos porzadnego a tu takie cus mi wyszlo... Kiedys potrafilam pisac pod wplywem przezyc, smutku, tesknoty... a teraz... vena odeszla... chyba na zawsze...
"Spadam... powoli spadam..."
W korytarze świateł...(...)
Jakby nie było świata....
Jakby nie było nawet mnie..."
Spadam gdzieś w otchłań smutku... Wszystko ma odcień łez... Dołek...
Nicość...
Pustka...
Tęsknota...
koniec...
Zastanawiam sie nad tym, dlaczego ludzie wciaz wokol siebie widza same problemy? Dlaczego nie dostrzegaja tych sytuacji, ktore sprawiaja, ze smieja sie do rozpuchu, dlaczego nie widza tego, ze przeciez tez sie smieja, przez chwile odpoczywaja od trosk?! Robie wszystkim na zlosc i nakladam na oczy taka siateczke, ktoa przepuszcza tylko to, co sprawia, ze dobrze sie czuje. Nie chce sluchac o problemach bo jest ich za duzo. Czy to jest ucieczka? Tchorzoska zaslonka? Watpie, bo wiem, ze bez wzgledu na to jak probowalabym siebie od tego odgrodzic to i tak bedzie obok mnie.. i w koncu bede musiala sobie z tym poradzic. Ale ja wciaz sobie z tym radze. Tzn. nie radze tylko.. probuje cos zrobic, ale nie sama, bo robie sie niewidoczna.. i wyciagam dlonie jak najbardziej potrafie i lepie te sprawy tak, zeby nie sprawialy nikomu problemow.. delikatnie je przemieszczam, odsuwam na inne, boczne miejsce. I one zostaja tylko dla mnie. Nie dla innych, bo niektorzy by sobie z nimi nie poradzili. Nie chodzi o to, ze watpie w mozliwosci innych, ale po prostu nie chce kogos na cos narazac.
Troska...?
Nie wiem.
Czasami lepiej zalatwic cos samemu po swojemu.
Dziwne?...nie, prawdziwe.....tylko że gdy obok urośnie wielumetrowa góra i mnie przerośnie co wtedy będzie????