Samobójstwo....
To już jest koniec...
W nocy nie spałam bardzo długo. A gdy już udało mi się zasnąć, bardzo szybko się obudziłam dręczona koszmarem. Widzialam siebie w mrocznym pokoju, leżącą na łożku. Widziałam jak wstaję i biorę do ręki noż. Wbijam go sobie w brzuch. Czuję jak zimne ostrze powoduje we mnie przeszywający ból. Widziałam krew. na moich dłoniach...wszędzie... Ten sen uswiadomil mi coś bardzo waznego. Nie bede sie teraz na ten temat rozwodzić
. Musze sobie ułożyć wszystko do nowa. I musze sobie poradzic z problemami (ktora, dla niektorych sa blahostka, chociaz nigdy nie mieli stycznosci z taka tragedia...) i z sama soba. Pare osob mi kriw napsulo (ze tez im sie chcialo wysilac...), pare osob było ze mna zawsze gdy ich naprawde potrzebowalam...(nie bede wymieniac... ale te osoby mam nadzieje wiedza ze to o nie chodzi). Ale tylko jedna osoba, ta najbardziej mi bliska uswiadomila mi cos naprawde waznego.
"To juz jest koniec, nie ma juz nic...
Jestesmy wolni... mozemy isc..."
Dlatego ja sobie juz ide...
... Dobranoc... światlo gaśnie... slychać trzask zamykanych na klucz drzwi... czy ktos zaplacze... zateskni...
"Pusty dom, bo echa nie liczę..." Juz nie wiem ktory to dzień bez Ciebie. Przestałam liczyć... Samotność mnie przytłacza... nienawidze jej... Tesknie... do Ciebie ... Nic nie robie... siedze w domu i sie kisze. Na niczym nie moge sie skupic, bo tesknie. Słucham Metallicy... i jeszcze bardziej tęsknię... w końcu to dzięki Tobie ich pokochałam... Czekam i czekam... szkoda... . Coz... jakos nie mam veny na ta notke. Chcialam napisac cos porzadnego a tu takie cus mi wyszlo... Kiedys potrafilam pisac pod wplywem przezyc, smutku, tesknoty... a teraz... vena odeszla... chyba na zawsze...
"Spadam... powoli spadam..."
W korytarze świateł...(...)
Jakby nie było świata....
Jakby nie było nawet mnie..."
Spadam gdzieś w otchłań smutku... Wszystko ma odcień łez... Dołek...
Nicość...
Pustka...
Tęsknota...
koniec...