Już
Wprowadzam do doliny łez, teorie sensu życia.
Za mądra dla głupich a dla mądrych zbyt głupia Zbyt czysta dla brudnych a dla czystych za brudna Zbyt szczecińska dla warszawy a dla szczecina zbyt warszawska Spróbuj się domyślić gdzie to mam, gdzie....
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
27 | 28 | 29 | 30 | 01 | 02 | 03 |
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
Wprowadzam do doliny łez, teorie sensu życia.
"Jeszcze nigdy tak odległy nie był dla mnie Bóg
Jeszcze nigdy tak ogromnie nie zabrakło sił"
Frustracja potrzeb
Kompensacja
Zlamane granice
Patologia.
Uderzenie
Wgląd w siebie
Odkrycie.
Pierdolony schemat.
Walka
Ból
Pancerz
Zamknięcie.
"Potrzeba bycia w centrum"
"Kompensowanie braku poczucia satysfakcji i sprawstwa"
"Bawisz się ludźmi"
Lepiej będzie jeśli?
I coraz bliżej jestem stwierdzenia, że kobieta. Że bardzo dużo to system, że bardzo dużo to wpływ społeczny. I gdyby nie kultura, gdyby nie społeczeństwo, gdyby nie rodzice, gdyby nie aprobata.
Bo po raz kolejny to odkrywam. I już wiem, tylko potwierdzam. I choć bardzo dużo jest niewypowiedziane wsłuchuję się w siebie. I czasem nie chcę słyszeć tego co słyszę. I wiem, że przyjdzie myślenie.
I będzie bolało?
Mętlik i jasność.
Zagubienie i bezpieczeństwo.
I potrzeba mi Ciebie Rudzielcu. Takiej prawdziwej. Która słucha i mówi. Która widzi i chce zobaczyć. Która rozumie i przyjmuje do wiadomości, Która potrafi uderzyć tam, gdzie trzeba.
I potrzebuję rozeznania.
I coraz bardziej widzę, że potrzebuję pomocy. I coraz bardziej nie chcę jej przyjąć. Bo coraz więcej zaczynam rozumieć.
Powielam schematy.
Masz rację. Powielam. I to będzie się za mną ciągnęło.
"Nie muszę pytać czy otworzysz, bo jeśli zjawię się to w progu będziesz stać." Przynajmniej teraz.
Wiem, że nikt nie podejmie decyzji za mnie. Ale czasami nie wiem gdzie dalej.
Katowicko-Warszawska opowieść.
Radość przeplatana z obawami, niepokojem, oczekiwaniem. Nadzieje? Wiara? Mnóstwo emocji, mnóstwo myśli.
I przełamanie kolejnych barier. I przesunięte granice. Ciepło, obecność i DZIWNE spojrzenia.
Pociąg i turkot kół. Jednak pociąg - mimo, że autobus był prostszy. Uległość?
Dworzec centralny. 3 godziny w środku nocy. Zimno przeplatane z ciepłem. I masa energii i entuzjazmu. 2 małe dziewczynki w dużym mieście. A zapałki noszone w torebce się przydały. I gołąbek bez nóżki, i pan od różańca - reakcja lękowa natychmiastowa. I TŁUUUUMYYY ludzi czekające na pociąg do Katowic.
Akcja szukanie przedziału. Dwóch agentów specjalnych, którzy się potem przydali. I francuz - wzbudzający niepokój od pierwszej minuty. I paradoksalnie bezpieczeństwo dawali agenci. I B. Wystarczył uścisk dłoni, by poczuć, że jest. I że mogę zamknąć oczy. I wsłuchiwanie się w angielsko-francuską konwersację z której wynikało, że Warszawa jest zła i że Kraków nie - tylko do Paryża. Ale dwie piękne polki zawróciły w głowie. I propozycja trójkąta. Hm Hm..... Gdyby nie to jak uwielbiam facetów.... A potem trudności z ogarnięciem stacji Katowice. I niepokój - bo co robić tu o 5 ranom gdy miasto śpi?
Nie śpi. Katowice nie zasypiają. One biegną, żyją własnym życiem. I my wtapiamy się w ich rytm.
A B była przewodnikiem, walcząc z moją dezorientacją w terenie. Bo ja to od szczegółów jestem :) I zadziwiająca Pani na UŚ zabraniająca wchodzić. Jakby nie patrzeć, kawałek ławeczki wystarczył. I nawet ciepło było. Przed konferencją kolejne kroki w przód. Znów otwartość i nagle trzask. I niepokój, tłumienie tego, co przychodzi do głowy. Strach? Dlaczego? Czekanie na to, aż się wyjaśni. Póżniej kartka. Długopis. I walka z barierami. Efekty zaskakujące. Grafologia?
Warsztaty-niewarsztaty. Kontemplacja ja realnego idealnego i powinnościowego. I nadzieja w sercu, z którą nie mogłam się zdradzić, A gdy przez chłód przebił się uśmiech wiedziałam już, że będzie dobrze.
Autobus i chłopak, który ewidentnie miał problem - Może chciał o nim porozmawiać. Ciepło dłoni. i pewność, że dziś będzie dobrze.
Mieszkanie MF, genialny klimat, wspaniała atmosfera. I rozmowa z M która rozbiła. Na kawałki. I uświadomiła, że tkwię w bezsensie. Ze uciekam. A całe życie nie może być ucieczką. Gdzie jest cel? Gdzie jest sens?
Czy teraz to ja jestem tą, która ma dawać siłę i prowadzić?
W końcu wystarczająca ilość snu!:)
Kolejny dzień. I zajęcia prowadzone ze studentkami. I rodząca się w sercu radość, że to jest moje, takie moje. I ogromna chęć wbicia się i robienia więcej. Jeszcze na razie blokowana. Onieśmielenie? Niepewność? Nie możesz być moją supervisorką. A żeby pracować z Tobą bez konieczności przełamywania się jeszcze mi trzeba trochę czasu i praktyki.. Ale da się :)
I muszę opracować tą mapę marzeń!!
Dotarcie na pociąg - wcześniej obiad, bieganie w kółko, telefony, załatwianie, kombinowanie - wsyzstko w biegu. I przełamanie siebie w kolejce po bilety. Prośba wobec Pana, żeby kupił. Kupił a cała kolejka na niego krzyczała. Mała rzecz, ale wzmocniła poczucie skuteczności. I to nic, że bilety były nie dokońca dobre. Sama z tym nie byłam, a mina konduktora wcale nie gryzła :)
I poczucie bezpieczeństwa, dużo rozmów i ciepła. I wniosek, że czas wolny w Warszawie we 2. Że tak lepiej.
Małe zagubienie w warszawskich tunelach, dotarcie do Chillout, rady Tomasza. Genialny kelner i jego bardzo zaciekawione spojrzenia i to jak się pojawiał w najbardziej interesujących momentach;) Shake i kawa. I otwarte serce - powoli otwierana furtka do przeszłości. Ta, której się wciąż boję.
Maks. Arek. Adam. Krzysiek. Byli. Zostawili ślad. Jeden lepszy, inny gorszy. Dużo się zmieniło. Wiara nie istnieje. Ale złości też już nie ma. Po prostu jestem - tym kim mnie ukształtowali oni i świat.
Telefon od KR. Odblokowane emocje. Przynajmniej niektóre. I walka, by nie założyć mocnego pancerza. I nadzieja, że mimo wszystko będzie w porządku. I mimo wszystko wzrastająca bliśkość. I oparcie.
Spotkanie z J i KR pod Teatrem. I Azyl - miejsce idealne. Przynajmniej na ten moment. I wielka ochota, żeby pojechać tam jeszcze raz. Poczuć to, co czułam. I to, co zobaczyłam przed oczami budząc się. Niezapomniane!!! :)
Stopowe szaleństwo. Pan p.t. INDIE - tak, tak, tak. Wróciły marzenia. wróciły nadzieje. I pasja. Ogień w sercu. Indie. Tylko z kim? Wiem, że podróży samotnych się boję. Potrzebuję człowieka.
I chce mi się podróży na okres poświąteczno-sylwestrowy. Zgubiłyśmy się w Puławach. Że co? Ze to nie to rondo? To tranzyt? No tak... :) I konkakt B-kierowcy - GENIALNY :)
Drugi kierowca z psychopatycznymi tendencjami. Ciężko określić. W naszym, Rudzielcu, języku powiem - DZIWNIE. ;)
Potem Lublin. Koktail. Masaż. I spóźnienie do NCKP. I spojrzenie Sałka na dobry koniec dnia ;) I pijana B, która nie była pijana - wrażenia niesamowite. :)
Chora?
Szczęśliwa?
"Bo lepiej mieć w sercu ranę - niż kamień zamiast serca"
Zbyt dużo.
Pytań bez odpowiedzi
Myśli bez rozwiązania.
Zachowań poddanych kontroli.
Uczuć?
oczy
uśmiech
radość
tęsknota
nadzieja
zazdrość
I oczekiwanie.
Czasami prościej byłoby po prostu być.
"Ryzyko, które podejmujesz jest miarą tego, co cenisz..."
...